Ściganie
Dystans całkowity: | 249.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 08:06 |
Średnia prędkość: | 30.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.20 km/h |
Suma podjazdów: | 4985 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 173 (91 %) |
Suma kalorii: | 7234 kcal |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 41.58 km i 1h 21m |
Więcej statystyk |
#134 Podhale Tour...cześć trzecia
-
DST
51.10km
-
Czas
01:42
-
VAVG
30.06km/h
-
VMAX
70.20km/h
-
HRmax
190(100%)
-
HRavg
170( 89%)
-
Kalorie 1624kcal
-
Podjazdy
1010m
-
Sprzęt Giant Defy 3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny wyścig w tym roku. Tym razem trzeci etap Podhale Tour w Rabie Wyżnej. Wreszcie wyścig bez deszczu. Za to z upałem. Ciepło tak że człowiek się pocił stojąc w miejscu a co dopiero jak się zaczęło ruszać. Na starcie znowu gdzieś w drugim rzędzie. Z samego przodu ci najmocniejsi. Nie było sensu się tam pchać. Początek lekko w dół skręt na drogę krajową i ciągle wznosząca się lekko w górę droga na Bielankę. Tempo bardzo mocne, chciałem się utrzymać w czołówce ale gdy zauważyłem, że tętno wskakuje na maksa postanowiłem odpuścić. Nie było sensu się na samum początku zaginać.
Znalazłem się w dosyć sporej grupie pościgowej i zaczęły się najtrudniejsze fragmenty wyścigu. Podjazd pod Bukowinę Osiedle. Strome fragmenty, wąskie kręte uliczki osiedlowe i ta jedna ścianka pod Odrowążem. Dosyć długi zjazd, a potem znowu te hopki. Grupa jak to zwykle bywa na takich terenach jeszcze bardziej się podzieliła. Czułem się dobrze, miałem nawet chęć odjechać bo na tych garbikach była ku temu okazja ale nikogo nie było innego chętnego.
Po wymagającej pętli trasa prowadziła znowu drogą pod Bielankę tym razem od strony Pieniążkowic. Dalej czułem się dobrze wiec sporo pracowałem na czele małej grupki. Dojechaliśmy do początku podjazdu pod Harkabuz i tam już pojechałem sam. Ciężko było, bo podjazd długi, temperatura duża, obydwa bidony już puste ale nie dałem się wyprzedzić. Dotarłem na 18 miejscu open a w swojej kategorii na 5 miejscu. Wynik nie zły biorąc pod uwagę dużą frekwencje. W generalce zostałem w kategorii na 3 miejscu i 8 Open.
Trasa: Raba Wyżna, Bielanka, Pieniążkowice, Odrowąż, Bukowina- Osiedle, Podszkle, Piekielnik, Załuczne, Pieniążkowice, Bielanka, Raba Wyżna, Harkabuz.
Kategoria Ściganie
Podbabiogórski Rajd Rowerowy
-
DST
4.70km
-
Czas
00:10
-
VAVG
28.20km/h
-
Sprzęt Giant Defy 3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda tragiczna. Cały dzień lało. Mimo to wziąłem rower i ruszyłem na Podbabiogórski Rajd Rowerowy do Lachowic. 10 km to można przecież i w deszczu jechać. W biurze zawodów odebrałem numer startowy, trochę się rozgrzałem i ustawiłem na początku stawki.
Na czas wyścigu deszcz ustąpił. Start lekko zaspany, bo Strava coś dziwnie startowała. Zostałem lekko z tyłu ale zaraz po kałużach dołączyłem do czoła peletonu. Droga lekko wznosząca, całkiem mocne tempo. Jeden młody zawodnik chciał odskoczyć ale zaraz został złapany. Do pierwszej trudności w czołówce, potem z jednym zawodników uzyskaliśmy lekką przewagę, a na jedynym szczycie podjazdu wjechałem sam. Na zjeździe tragiczna droga. Dziury wyboje, na dodatek bardzo mokro. Doszło do mnie czterech zawodników i nagle "pach" Flak. Ale byłem wściekły. Turystyczny spacerek w kierunku mety. Dopiero po tym jak przejechali wszyscy to zgarnął mnie strażak. Nie był to najlepszy dzień. Sam wyścig niezłe zorganizowany, chociaż momentami organizatorzy wprowadzali niepotrzebne zamieszanie.
Kategoria Ściganie
#125 Tatra Road Race
-
DST
53.70km
-
Czas
01:50
-
VAVG
29.29km/h
-
VMAX
72.70km/h
-
HRmax
190(100%)
-
HRavg
171( 90%)
-
Kalorie 1711kcal
-
Podjazdy
1216m
-
Sprzęt Giant Defy 3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zakopane przywitało nas niezbyt pewną pogodą. Zachmurzenie duże, można się było spodziewać opadów, no i zaczynało się zaklinania pogody. Dosyć późno stawiłem się w biurze zawodów po odbiór pakietu startowego. Numer na sztyce, plecy, kilka fajnych bonów rabatowych, oraz kilka folderów reklamowych. Szybka rozgrzewka, no i trzeba się było ustawiać gdzieś z przodu drugiego sektora startowego. Pierwszy zarezerwowany był przez dziewczyny i czołówkę z zeszłego roku. Ostatnie odliczanie i start. Mały problem na początku bo bramka wyjazdowa z hotelu była zamknięta. Kilka żartów o drobnych itp a potem już zaczęło się ściganie. Droga prowadząca do Kościeliska ciągle wznosząca się delikatnie w górę. Tempo nie jakieś zabójczo mocne więc udało się przebić do czołówki. Zabawa zaczęła się dopiero jak skręciliśmy na podjazd prowadzący na Gubałówkę. 2 km 10% nachylenia i podział peletonu był nieunikniony. Ciężki stromy podjazd, ale czułem się na nim dobrze. W swoim tempie ciągle do góry.
Na szczycie górska premia gdzie byłem gdzieś w okolicach 15 miejsca. Potem szybki długi zjazd do Chochołowa. Trzeba było uważać bo drogowcy dostawili po swoich remontach drobne kamyczki. Początkowo sam ale szybko dołączył do mnie jeden z zawodników. Potem grupa się powiększyła już do kilku dziesięciu osób i razem dojechaliśmy do stóp kolejnego podjazdu na Zoki. Sztywny (11%) krótki podjazd i już czuć było poczuć pieczenie w mięśniach. Udało się odskoczyć na kilka metrów ale na szczycie znowu się wszystko połączyło.
Na zjeździe zaczęły się moje problemy. Stroma wąska droga, a na dodatek mokra. Bałem się podjąć ryzyka i spokojnie zjeżdżałem. Stawka mi trochę odjechała ale na wypłaszczeniu dołączyłem. Kolejna góra to podjazd na Czerwienne, no i zaczęło się straszenie przez niebiosa. Najpierw pojedyncze krople a po skręcie na Bachledówkę już przyszła ulewa. Sama Bachledówka zaskoczyła mnie stromizną podjazdu. Patrząc z daleka wcale nie wyglądała tak groźnie, ale jak się już podjeżdżało to ból przeszywał organizm. Na szczycie bufet. Super zorganizowany. Krzyczysz "izotonik" wychyla się jedna osoba z obsługi i podaje zamówienie.
Zjazd odpuszczony, bez ryzyka a potem w górę na Ząb. Stamtąd znowu w dół. Tam poczułem na własnej skórze co znaczy wyświechtane "to są góry". Wiatr z deszczem potęgowały tak uczucie chłodu, że myślałem ze zaraz śnieg spadnie. Nie możliwym było szybko zjeżdżać (chociaż i tak jakiś kamikadze przemknął obok mnie) bo siła wiatru była tak duża, że w każdej chwili mogła wywrócić i przenieść na okoliczne pola.
Ostry zakręt i wreszcie coś dla odetchnięcia po ciężkim zjeździe. Chwila na rozpędzenie i stromo w górę na Nowe Bystre. Ślisko bo koła buksowały, ale podjeżdżało mi się bardzo dobrze. Wyprzedziłem nawet kilku zawodników, nie czułem zmęczenia. Na szczycie Gubałówki kolejny mój problem. Stromy zjazd, jeszcze groźniej wyglądający bo drogą płynęły małe potoki wody. Na dodatek ostre zakręty więc bez ryzyka, spokojnie w dół. Znów kilku kamikadze przemknęło obok mnie. Ostatnie finiszowe metry i na mecie melduje się na dobrym 20 miejscu Open i 10 w swojej kategorii. Zadowolony bo biorąc pod uwagę ciężkie warunki atmosferyczne i odpuszczanie zjazdów.
Sam wyścig to "Kolarska Liga Mistrzów". Wszystko idealnie przygotowane. Wyścig niby w otwartym ruchu drogowym ale mnie żaden samochód nie wyprzedzał. Skrzyżowania zabezpieczone, droga posprzątana, oznaczona. Na mecie makaronik, do wyboru do koloru. A to taki sos a to taki, drożdżówki, banany, arbuzy, Lech bezalkoholowy. Co się chciało to było.
Na koniec losowania i bardzo atrakcyjne nagrody można było wygrać. Mi trafił się pobyt dla dwóch osób w hotelu w Kluszkowcach. Na taki wyścig powinni przyjeżdżać inni organizatorzy wyścigów ale amatorów i patrzeć "jak to się robi". Wielkie GRATULACJE ale organizatorów.
Trasa: Zakopane, Kościelisko, Dzianisz, Witów, Chochołów, Ciche, Ciche Górne, Ratułów, Czerwienne, Ząb, Nowe Bystre, Kościelisko, Zakopane.
Kategoria Ściganie
#121 Podhale Tour II etap
-
DST
48.30km
-
Czas
01:39
-
VAVG
29.27km/h
-
VMAX
68.40km/h
-
HRmax
190(100%)
-
HRavg
173( 91%)
-
Kalorie 1318kcal
-
Podjazdy
1053m
-
Sprzęt Giant Defy 3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Drugi etap tegorocznego Podhale Tour w Rabce-Zdrój. Przywitała nas niezbyt miła pogoda. Nisko zawieszone chmury, z których ciągle coś leciało. Temperatura niska jak na początek lata bo ok 15 stopni. Start miał miejsce spod muszli koncertowej. Zająłem miejsce gdzieś w drugim rzędzie.
Najpierw start honorowy. Spokojnie za samochodem sędziowskim. Rozsądnie nie za szybko bo droga była mokra, śliska i o wywrotkę nie trudno. Po przejeździe przez przejazd kolejowy w Chabówce start ostry. Tempo wzrosło, ale peleton ciągle dosyć liczny. Podział nastąpił na podjeździe na Harkabuz. Znalazłem się w drugiej kilkuosobowej grupie. I zaczęły się krótkie ale bardzo intensywne hopki. Dość długo się trzymałem ale na jednym ze zjazdów trochę puściłem koło i zacząłem dostawać. Najpierw kilka metrów potem już nie mogłem dołączyć i zostałem sam. Samotna walka z zimnem, wiatrem, sporą ilością drobnych podjazdów. Ciężko się mi jechało w tych warunkach atmosferycznych.Na jednym z podjazdów dołączył do mnie jeden z zawodników. Jechał dosyć mocno, wspólnie po zmianach przemierzaliśmy kolejne km.Na jednym ze zjazdów o mało nie wyprostowałem zakrętu na mokrej nawierzchni. Ciężko mi szło. Nogi kręciły się do tyłu ale dzięki temu kolarzowi udało się dotrzeć do podjazdu finałowego na Harkabuz chociaż myślałem, że odpuszczę bo naprawdę miałem spory kryzys. Trochę z serca, trochę z wątroby równy tempem dotarłem na metę. Jak się później okazało 14 Open i 5 w swojej kategorii. Wynik patrząc na jazdę dobry, bo to nie był mój najlepszy dzień. Ciężko się kręciło, męczyłem się bardzo na podjazdach.
W klasyfikacji generalnej awansowałem na 9 miejsce Open i dzięki absencji jednego z zawodników na 3 miejsce w swojej kategorii wiekowej.
Trasa: Rabka-Zdrój, Chabówka, Rokociny Podhalańskie, Raba Wyżna, Harkabuz, Bukowina-Osiedle, Podszkle, Załuczne, Odrowąż, Pieniążkowice, Bielanaka, Raba Wyżna, Harkabuz.
Kategoria Ściganie
#82 Podhale Tour
-
DST
33.70km
-
Czas
01:02
-
VAVG
32.61km/h
-
VMAX
66.20km/h
-
HRmax
190(100%)
-
HRavg
173( 91%)
-
Kalorie 985kcal
-
Podjazdy
544m
-
Sprzęt Giant Defy 3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podhale Tour czyli drugie ściganie w tym sezonie. Pierwszy etap Kolarskiego Pucharu Podhala we Wróblowej. Na starcie ustawiam się w okolicach przodu za zawodnikami z czerwonymi numerami. Oni mieli dwie pętle do pokonania a czarne numery jedna.
Ostatnie odliczanie i start honorowy. Wąski uliczki, spory ścisk, ciężko było jechać. Jeszcze ciągle zwężenia bo jakieś samochody stały na poboczu. Trudno było się przebijać na początek peletonu. Jeszcze w Czarnym Dunajcu odpust, pełno stoisk, wiec przepychanie się do przodu uniemożliwione. W końcu start ostry i poszło mocne tempo. Ci najmocniejsi ruszyli mocno i zaraz zrobiły się luki w peletonie już na pierwszym podjeździe pod Wierch Domański. Nie udało się dojechać do głównej grupy, tylko pozostała samotna walka z podjazdem od Czerwienne pod Ząb. Czułem się na tyle dobrze, że jak tylko dojechałem do kogoś odczepionego z peletonu to wyprzedziłem i jechałem dalej całkiem mocno swoje. Ponad 9 km podjazdu i na Zębie zaczął się zjazd. Pokonywałem go samotnie. Droga dobra, nowy asfalt, mało ostrych zakrętów, wiec można było cisnąć w dół. Dojechało do mnie dwóch zawodników. Po wspólnej jeździe jeden z nich pojechał na drugą pętle, a ja jechałem jeszcze jakiś czas z zawodnikiem THULE-JMP. Na końcowym podjeździe pod Wierch Domański odjechałem mu i samotnie finiszowałem.
Ostatecznie 12 miejsce open i 4 w swojej kategorii wiekowej. Wyścig na plus. Dobrze zorganizowany, trasa wystarczająco zabezpieczona no i piękna widokowa trasa z ciągłym towarzystwem Tatr. Na koniec dekoracja,miłe drobiazgi, dyplom.
Kategoria Ściganie
#67 Klasyk Beskidzki
-
DST
58.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
33.79km/h
-
VMAX
74.20km/h
-
HRmax
194(102%)
-
HRavg
170( 89%)
-
Kalorie 1596kcal
-
Podjazdy
1162m
-
Sprzęt Giant Defy 3
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy start w sezonie. Miejsce udało się zająć prawie zaraz za pierwszą pięćdziesiątka z zeszłego roku. Oni mieli wytyczony swój sektor a za nimi reszta stawki. Łącznie jakieś 300 kolaży.
Ostatnie odliczanie i start honorowy. Spokojne 30 km/h sprawiło, że w środku peletonu było trochę nerwowo. Ciężko się było przepchnąć do przodu bo bardzo ciasno było. Wreszcie chorągiewka z samochodu organizatora poszła w ruch i zaczęło się ściganie. Pierwszy podjazd pod Klimkówke już podzielił peleton. Ja utrzymywałem się gdzieś w środku pierwszej grupy.
Potem kolejny podjazd też w pierwszej grupie ale już ciężko było, bo tempo naprawdę mocne. Pod koniec podjazdu brakło siły i zostałem. Na zjeździe nie udało się dojść do grupy. Z jednym z zawodników próbowaliśmy po krótkich intensywnych zmianach dojść ale w ostateczności dostałem na chwile sam. Nie było sensu samemu jechać, wiatr wiał dosyć mocno w twarz na otwartych terenach, wiec poczekałem spokojnie kręcąc, na większa grupę która jechała za mną. Zabrałem się z nimi i na kolejne kilometry.Przed ostatni podjazd na Kunkową jeszcze z przodu tej grupy się trzymałem, ale po fałdowanym szczycie zacząłem spadać na koniec tej grupy i ostatni podjazd do mety zaczynałem na końcu grupy. Zostało siły na wyprzedzenie jednego zawodnika i finisz.
Ostatecznie 87 miejsce, w kategorii 32. W porównaniu z zeszłym rokiem wielki skok bo o ponad 100 pozycji i "tylko" 7 minut straty do zwycięzcy. Niezła średnia prędkość, nawet jeden KOM na Stravie się udało złapać.
Sam wyścig fajnie zorganizowany przy całkowicie zamkniętym ruchu drogowym. Wszystkie niebezpieczne miejsca oznakowane na drodze. Żartobliwe wpisy jak np,"zmęczony" na stromym podjeździe i strzałka skierowana na ławkę. Kilka niebezpiecznych zakrętów po 90 stopni po szybkich zjazdach poprzedzony przez panów z gwizdkami i chorągiewkami. No i te piękne widoki Beskidu Niskiego, dzikie dziewicze tereny, pełne zieleni, cudny widok na jezioro Klimkowskie. A na mecie tradycyjny makaronik.
Kategoria W grupie, Ściganie